Aktualności
83. rocznica pierwszej deportacji Polaków z Kresów Wschodnich na Sybir
10 lutego to rocznica pierwszych deportacji Polaków na Sybir. Ok 140 tys obywateli polskich elit zostało wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego przez funkcjonariuszy NKWD.
Po północy 10 lutego 1940 roku aresztowano, a następnie wywieziono na Syberię setki tysięcy mieszkańców terenów Polski zajętych w 1939 r. przez Związek Sowiecki. Wśród deportowanych znaleźli się pracownicy administracji leśnej wraz z rodzinami. Wielu nie przetrzymało życia w warunkach srogiej zimy i katorżniczej pracy w kopalniach i przy wyrębie tajgi.
Podkreślić należy, że leśnicy, zarówno ci zatrudnieni w strukturach Lasów Państwowych jak i w dobrach prywatnych, przeszli w latach trzydziestych ubiegłego wieku szkolenie obronne w ramach Przysposobienia Wojskowego Leśników. Okupanci wiedząc, że po klęsce wrześniowej, ta przeszkolona i patriotyczna grupa zawodowa jest elementem zdolnym do prowadzenia sabotażu i dywersji przeciw okupantowi, a także organizowania struktur podziemia i partyzantki w terenach leśnych, za wszelką cenę chcieli pozbyć się tego zagrożenia. To stąd leśnicy znaleźli się w pierwszej grupie społeczeństwa polskiego, którą dotknęły zsyłki. Do tej pory brakuje wyczerpujących opracowań o stratach poniesionych przez leśników zesłanych w głąb ZSRR. Informacje na temat skali deportacji są jeszcze niedostępne.
Poniżej link do filmu zrealizowanego przez Jacka Frankowskiego, produkcja ORWLP w Bedoniu: „Martyrologia Leśników. Katyń, Sybir, Kresy”
Według wspomnień sybiraków enkawudziści nocą otaczali budynki mieszkalne nadleśnictw oraz „rozrzucone” w terenie leśniczówki i gajówki, po czym wszystkie tam przebywające osoby po szybkiej rewizji w domu i pomieszczeniach gospodarstwa, odczytaniu decyzji władz o zesłaniu i nakazie zbierania się i spakowania, przewozili saniami pod eskortą na stację kolejową. Tu oczekiwał podstawiony skład „bydlęcych” wagonów, przystosowanych do przewozu ludzi w prymitywnych warunkach. To przystosowanie wagonów towarowych polegało na prymitywnych udogodnieniach: wycięty w podłodze otwór do załatwiania potrzeb fizjologicznych, wstawione zbite z żerdzi i desek prycze i mały żeliwny piecyk z zapasem drewna na kilka dni, od którego wagony te wzięły prześmiewczą nazwę „tiepłuszki”. Tylko niektórym udało się przetrwać lata zsyłki i wrócić do kraju. Po większości z nich ślad zaginął, a losy ich katorgi i syberyjskiej tułaczki są nieznane. Tysiące leśników i ich najbliższych, których nawet personalia nie są ustalone, zmarło i bez godnego pochówku spoczywają w bezkresach Syberii. Ich kości skrywają mchy.